Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
I miejsce: Agata Cichy
suszki, strzępy, pył
balkon zszedł do pokoju. za zasłoną obce, męskie w odblaskach:
kurwa jebać pogodę i tego, co nam to w lutym kazał robić.
beton nie schnie. mrozi. iglaki grzeje kaloryfer.
buty wyszły na przedpokój: w lewo. w prawo. pogubiły kierunki.
w kuchni przybywa niedomytych i zakneblowanych na hasiok.
czarne łachy pod tęczową pościelą.
lokatorki: pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, wszystkie
na plus.dwie blond. peruki zakładają starsze, gdy kominiarz, listonosz. piołun
wyrzucają poza nawias. szczerzą kły, pojedyncze. przez judasza albo na
schodach, ewentualnie przed klatką na murze. rozwijają żółty wyrzut,
szczypiorki, rachityczne narcyze.
białym przesypuje podglądaczy: pierdole te robote. baby szyby zasłoniły.
herbaty poskąpiły.
mówisz, że to ścierwo. pochmurny rys na czole. deżdż wsiąkł, nie dżdż. tematy
supletywne. suszki. strzępy. pył.
II miejsce: Jakub Strumień
Wielki Piontek
W odnowionym przejściu. Kapelusznicy smucą „Whisky”.
A liczą na piwo, zdrajcy, bigamiści. Jednoosobowy chórek żeński
odpływa na stojąco. A bujaj się, lesbo, tylko nam tu nie rzygnij.
(Usuniesz ten tekst z kartonu, skasujesz to chybotliwe dziewczę,
a straci na tym obrazek, na wyrazie, na znaczeniu.
Chłopak z gitarą. Będzie bronić się sam.)
Na przykład pisać, na przykład o miłości,
a czekać na oklaski. Ze strony NOSTRADAMUSA
ściągać, ile wlezie, a mieć co wrzucić
następnego dnia do puszki za serduszko. Poić nadzieję
własnym moczem, a nie zobaczyć meczu. Nie mieć
poczucia czasu, zagrzebać się, zapomnieć, a umrzeć.
III miejsce: Bogdan Nowicki
Na razie
Dziś wieczorem poszedłem na spacer brzegiem rzeki
i patrzyłem na łodzie: dwie miały czerwone żagle,
a jedna białe.
Pochylone drzewa próchniały. Przycupnąłem pod strzechą
dzikiego bzu i patrzyłem w nurt.
Schyłek, kapitulacja, nieba agnostyczny rękopis.
Miejscowy lump toczył po wąskiej ścieżce żelazny wózek.
Gwizdał przez dziurkę od klucza domu, którego nie miał.
Zło nie ma znaczenia, dlatego jest wszechobecne
poza językiem. Syci się i przemyka przełykiem
komendanta nocnej straży.
Krótki jest czas wiśni, zrywam je z drzewa pamięci, drzewa
czarnego jak węgiel, którym przed lustrem poczerniałem brwi.
Pod fałdami skóry znajduję miąższ, kiedy wrzucam płatek snu
do herbaty.Sytuacja jest następująca:
w rękawie Drogi Mlecznej znajduje się pyłek,trwa
tylko dlatego, że znalazł się na obrzeżach wszechświata.
W każdej chwili może zostać zmieciony przez wiatr słoneczny.
Na razie karmię bezdomne koty,grzeję kości w przydrożnych
tanich knajpach i patrzę w pożółkłe twarze przy
bożonarodzeniowych straganach,
i piję z butelki poziomkowe wino, po którym czuję
mój pacierzowy
mlecz.
Wyróżnienie: Mirosława Pajewska
TA MARA
Na lewo most
na prawo chwost
pośrodku mara płynie
z butelki dżin
czy w gardle ość?
do czego pijesz maro?
kopytko ma
ta mara zła
i jak po maśle płynie
dobrze się ma
ta mara zła
a to co ma
tobie zabrała
Czyś mostem jest czy chwostem
czy marą złą?
Ta mara zła
nic ci nie da
ta mara ogniem zionie
chwost i mara
szpetna para
chwost i mara
szpetna para
Ty mostem bądź
ty z mostem błądź
choć most na włosku wisi
ty z mostem płyń
ty maro giń!
ty maro giń!
Wyróżnienie: Maciej Froński
Nardelli
Pewnej czerwcowej, skwarnej niedzieli
Idzie się kąpać chłopiec Nardelli
W Narwi –
I wnet się zdaje wiejskim dziewczynom,
Że Narew jego usta na sino
Barwi.
Dziewczyny patrzą się w jego stronę,
Same niezgrabne, lecz zachwycone
Chłopcem,
Ale ten chłopiec ma inne gusta,
Są dlań dziewczyny jak woda w ustach –
Obce.
Chce tchu zaczerpnąć – daremna sprawa,
Próżno rękoma wodny rozkrawa
Ugór,
A starzy mówią, że to na opak,
Że to nie w Narwi topi się chłopak –
W Bugu.
Wyróżnienie: Włodzimierz Szymczewski
z drugiej strony ciszy
szukam klucza do testamentu z Heligenstadt Beethovena.
Ostrożnie składam dłonie – kciuki razem, skierowane w dół;
nad nimi pozostałe palce wygięte w łuk spotykają się po środku.
Próbuję otworzyć – uzyskuję tylko szczelinę, przez którą sączę słowa
z drugiej strony ciszy. Zręczne gesty dotykają, to policzka, to piersi.
Tak naprawdę dociera tylko śmiech, łzy wymagają tłumaczenia.
Bywają płoche jak lęk dziecka i szorstkie jak dotyk lekarza,
który nie miga. Chcąc zrozumieć, nie wystarczy podać dłoń.
Należy poczuć temperaturę, drżenie przepony. Uznać, że świat
dźwięku jest ułomny, posiadając tylko to co usłyszy.
Nagroda Publiczności: Dorota Szatters
Marzec 1945 / katatonia
kościół św. Augustyna dryfuje w ciszy
fale w kolorze rdzy nieruchome,
nieruchome powietrze,
oczodoły puste,
witraże rozbite,
ołtarze strzaskane,
krzyże połamane
jego burt nie owiewa żaden podmuch życia
żaden odgłos życia nie wypełnia wnętrza
wieża nie wypatruje lądu, ani gołębicy
milczą organy
od fundamentów aż po horyzont
na grzbietach fal papierowe mewy
na ich skrzydłach wersety Amidy
na piórach strzępy wierszy
xxx
Warszawa tej wiosny była jak zamarznięty piec,
strzaskany ołtarz
tu przez tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt pięć dni
płonęly cielce i baranki bez skazy,
istnienie za istnieniem,
dom za domem,
ulica za ulicą,
tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt pięć dni
krew i woda wsiąkały w ziemię
a tłuszcz rozlewał się po powierzchni
tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt pięć dni
ich skóra, mięśnie, wnętrzności
ich ściany, stropy i dachy
ich przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
zmieniały się w proch
tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt pięć dni
w płytkich grobach rozkładały się ciała
rosła rozpacz
kruszała nadzieja
aż pozostał kamień na kamieniu,
cegła na cegle
kość na kości
kościół św. Augustyna
zamieniony w stajnie, zbeszczeszczony, okaleczony
przetrwał
teraz dryfuje
pośród oceanu gruzu, oceanu śmierci
czeka na wiosnę
na pierwsze trawy, stokrotki, pszczoły
Nagroda Specjalna córki Barbary Dziekańskiej Pani Aleksandry Stańczyk: Adam Marek