Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
I miejsce – Marek Paliński
„P-O-B-Y-T”
Wstęga Mobiusa – dwuwymiarowa zwarta rozmaitość
topologiczna, nieorientowana z brzegiem,
którą można uzyskać sklejając taśmę końcami przy
odwróceniu jednego z końców o 180
– Wikipedia, wolna encyklopedia
Ziemia
Postanowiłem, że zapamiętam tylko
Matkę Boską w gałce drążka zmiany biegów
I czerwony kolor małego fiata
może jeszcze lato utrwalające się drżeniem nóg
trzydziestosekundowego źrebaka
którego ciało o poranku parowało niczym torebka ekspresowej herbaty
szybciej, bo wszystko żyje już wystarczająco długo
szybciej, bo drzewa tu jak ludzie spoglądają w ziemię
w błoto tułaczki
w błoto zwierząt i wozów załadowanych meblami
z zegarem wielkim jak trumna
kupionym od starego Żyda gdzieś na południu
Niebo
Wyszedłem po mleko
i te zapachowe kulki do kąpieli o zapachu „caraibi blue”
ale na litość boską, zapomniałem
chociaż byłem w supermarkecie
pomiędzy płatkami, a zupami instant
kiedy coś mnie tak nagle, nie wiem skąd?
złapało i w piersi kłuje jak siarczysty mróz
i czuję w dłoniach zawiniątko, a w
nim płacz, który cichnie
przygasa z głodu
a potem ten głód do mnie przemawia
każe mi odciąć sobie ucho lub dłoń
podszeptuje „skacz”
nie skaczę
boję się
strasznie się boję
robię w spodnie ze strachu
jakby człowiek nie był niczym więcej
w godzinie próby
która okazuje się ostatecznie
jedynie ułamkiem sekundy
* * *
jestem swoim ojcem
– latami ciężkiej harówki, czystą wódką
jestem swoją matką
– tym co pozostało po ojcu
czego zabrać nie zdołały lata ciężkiej harówki i czysta wódka
to zbyt wiele dla jednego człowieka
życie inne niż własne, wrogie i nie do poznania
lubię tu więc przychodzić
kiedy groby są czyste
kiedy kwiaty na nich świeże i pozapalane znicze
wszystko to jak Los Angeles
obserwowane nocą ze wzgórza
nawet dźwięki helikopterów przelatujących tuż nad naszymi głowami
wydają się być autentyczne
powoli oddalają się w stronę handlarza kolorem indygo
którego to miasto wydało na świat
a potem śmiertelnie raniło nożem w okolice
słonecznego splotu
i gdzieś tam w dole Twoje ciało, w mieszaninie
stworzonej przez crack
oraz niedopałek TV z sąsiedniego pokoju
wygląda na martwe lub uśpione
więc tylko kładę się obok
nie sprawdzam, nie zamykam oczu
wiem, że za oknem facet przebrany za Supermana
spaceruje w towarzystwie drugiego, w stroju królika
i że na przemian pociągają z butelki ukrytej w papierowej torbie
śmieją się, są moja bezsennością
czyli czymś więcej niż halucynacją
czymś mniej niż ja sam
a przecież potrafiliśmy kochać
nikt tak nie kochał jak myśmy kochali
i wszystkich, co zostali przy życiu
i Boga, na świadków weźmiemy
żeśmy kochali najlepiej jak tylko mogli
siebie samych i siebie nawzajem
Piekło
piekło to kwestia najtrudniejsza
najbardziej niezręczna
bo do wszystkiego się można przyzwyczaić
wszystko przemilczeć
Ten dom piekło
Wojna to piekło
Heroina to piekło
Wóda to piekło
Rak to piekło
Małżeństwo to piekło
Ta robota to piekło
Macierzyństwo to piekło
Szkoła to piekło
Życie w tym ciele to piekło
Życie jest piekłem
Piekło to „Inni”- tak napisał Sartre
po czym zapalił fajkę
usiadł wygodnie w swoim pikowanym fotelu
i umarł
II miejsce – Katarzyna Zwolska-Płusa
z cyklu: tańce polskie
krakowiak
chciałam zaprosić cię tutaj, ale jestem po lekturze grynberga.
myślisz: minęło osiemdziesiąt lat. czas w tej materii nie mija,
gdy tą materią jest polska.
chciałam zaprosić cię tutaj, ale w tym miejscu pękają szwy
i serca. moje ciało i ta ziemia – bardzo kruche, więc sam rozumiesz.
już raz zrezygnowałeś. nie czekałam na czerwień, ale i tak spłynęła ze mnie
jak wstążka. to jakiś chory taniec. tutaj wszystko kręci się w obiegu zamkniętym,
czymś w rodzaju zaburzenia rytmicznego,
z którego wyrwałeś się, z którego wyrywają się ludzie na dwa sposoby.
mówi się o nich: martwi i emigranci.
III miejsce – Agnieszka Straszak
rykoszetem
mądrość ludowa głosi
że coś leży na wątrobie
gdy ktoś dawno temu wypłacił
niedźwiedzią przysługę
medycyna że wątroba nie boli proszę pana
ma pan niski próg bólu
proszę udać się do psychologa
nie pomoże nie zaszkodzi
psychologia przekona że warto się przyjrzeć wątrobie
rozbebeszyć
dostrzec niestrawione
Wyróżnienie – Grzegorz Kielar
Ptaś
stoi na jednej nodze jak czapla i się kiwa.
Szuka drugiego buta i się kiwa na tej nodze.
Kiedy go znajdzie pójdzie do piaskownicy
i zastrusi pewnie. To nowa strategia przetrwania.
Robi tak od miesięcy odkąd został nielotem
jak czarne emu. Odfrunął za daleko nie w te strony odleciał.
Zwiedził manowce i w kieszeni miał nic.
Jak nic to nic jak coś to wszystko
Ptaś lubi świeczki zapachowe z Ikei dizajn
z lat 60 i pierogi z truskawkami pali niebieskie
peesy i próbuje dogadać się ze słowami.
Nie wie że mają ten sam problem między sobą.
Nie wie też jakim cudem z głowy pouciekały
imiona i daty po nich głosy i twarze
wszak przez tyle lat uczył się gościnności
od drzew ufności od psów i wyprostowanej
postawy od miejskiej latarni.
Teraz nie widzi powodu dla którego miałby się
cieszyć skoro właśnie się nie cieszy
bo dał się nabrać na oko opatrzności
na cuda – wianki i cuda – niewidy.
Zbyt długo robił za ość w gardle potem za
kamień w bucie a jeszcze potem za kulę
u nogi.
Teraz nosi w sobie przestrach mozolną lekkość
bytu i wiecznie żywy żal do karmy.
Ćwiczy się w rzucaniu grochem o ścianę
podlewa passiflorę i gra w czochranego z ćmą nieparką.
Sam sobie suflerem
Sam sobie szmerem
Sam sobie zerem zielarzem pokrętem
Ptaś chciałby napisać wiersz i raport o stanie świata
ale nie ma jeszcze czucia w słowach dlatego odkłada
zielony długopis i biały notes z papierowym krawatem.
Przed snem opowie deszczowemu żukowi o popaprańcach
odklejeńcach i tych przeoczonych o ostatniej nocy Trumana Capote`a
w pokoju przy Bulwarze Zachodzącego Słońca
i codziennym wpatrywaniu się w nic.
Jak nic to nic jak coś to wszystko
Wyróżnienie – Zofia Lesiewicz
Nosferatu
Tomasz nie przepadał specjalnie za życiem,
czasami brał je pod rękę,
by wyjść na nocny spacer.
Tylko wtedy akceptował
zamkniętą przestrzeń miasta.
Od świtu do zmierzchu
nie cierpiał zgiełku narastających decybeli,
próbował go zagłuszyć.
W słuchawkach
new romantic rock.
Nienawidził zepsutej windy.
Nic bardziej nie wyprowadzało go z równowagi
jak zepsuta winda.
Opadające, wznoszące schody,
zachody i wschody słońca.
Spojrzenie zielonych oczu
doprowadzało do szaleństwa,
bolało.
Trudno być sobą
gdy oczekiwali, by był kimś.
Innym niż sam chciał.
Wznoszące, opadające schody,
wschody i zachody słońca.
Długie, nocne monologi.
Piasek na klepsydrze i
szept na antenie.
Muzyka.
Cisza.
Pojedynki o świcie
z których raz nie wyszedł żywo.
Wyróżnienie i Nagroda Publiczności – Roma Jegor
Wata bezcukrowa
Było ale się zbyło, zbiło, zblakło przez czerwce i maje.
Kiedyś stało się życie. Ale się odstaje.
Już zaraz zapomnimy każdy swoje imię
I tak trwać będziemy i w węglu, i w glinie.
I inni będą w nas podtrzymywali jesień, szczepili przeciwko zimie.
Będą nam dawkowali witaminy i lewatywy. I lewitacje.
Prochy, paprochy, prześcieradła, żywnościowe racje.
Będziemy mieli diety, depresje, zapominajki.
Segregacje wody z miodem – ani krzty kaszanki.
Krew będzie białą zimą i bezsolną smugą.
I trzeba się pogodzić że to już niedługo.
Bo serca kruchy wróbel, małe origami,
chciałoby odetchnąć krótkimi zdaniami.
Oddychaj. Raz , dwa, trzy… Idzie pająk i patrzy.
I patrzysz jak cień się zbliża i rozcienia
i jak mi się twarz zmienia w płaskorzeźbę z białego kamienia.
A tobie profil się wyostrza jak byś miał wodzem zostać.
Ty który nigdy nie byłeś sierżantem,
tylko pływałeś, jak w żółtej podwodnej łodzi, w białej wannie.
Powraca cień dziewczyny co była cała perłowa.
I nic nikomu do naszych snów o potędze albo o dawnych połowach.
I co ci mam tu naskrobać? Że nasza polana już łysa.
Że ciało teraz jak wata bezcukrowa i żółte pająki w niciach.
Jesień -transfuzja depresji do tętnic .
Na jarmarkach wariaci, wariatki jętki,
słońce w plamach, świat w biegu, w nas brązowe lustra.
Czas jest zwrotnikiem raka i szminką na ustach.
Nagroda specjalna córki Barbary Dziekańskiej Aleksandry Stańczyk powędrowała do Andrzeja Trzebickiego
Uciekłaś we mgłę
Uciekłaś daleko w mgły wieczornej woal,
jak róża kwitnąca wśród liści opadłych…
…ciemny tunel parku, głos za Tobą wołał.
Szłaś pewnie przed siebie nie pytając po co.
Pomknąłem za Tobą zdyszany i blady.
Rozpływał się wokół świat -spłoszony anioł
we mgłę nasyconą tęsknotą niezmierną .
Drzewa biegły w chmury; korony znikały
gdy wrastały głębiej w gęstniejącą ciemność
Umarła nadzieja tą jesienną nocą..