Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
Jedyne takie południe
Podium: Gamrot Łukasz, Kremza Arkadiusz, Marek Adam.
Wyróżnieni: Dziedzic Daria, Jegor Roma, Szymczewski Włodzimierz.
Upadek II
Upadliśmy. Upadliśmy pijani i upaleni.
Upadliśmy z rękoma wykręconymi w tył,
byle na twarz upaść i wpić się każdą chrząstką
w ciepłą, parującą ziemię, którą obracaliśmy,
której brzuch, kanały, glebę i podglebie
wypełnialiśmy mlecznymi oparami słowa –
zduszonego jak dzikie zwierzę, lęku.
Upadaliśmy i przelewaliśmy gorzką krew,
jak z dawien dawna zapomniany śpiew,
z ust do ust, z ziemi do siebie przelewaliśmy,
bo tak trzeba, bo ponad rwącymi aortami ziemi
tylko zimna, szara skóra miast, ludzie, Polska.
Polska co się jej wymówić już nie da,
Co się skurczyła jak skrzep i czeka, i czeka.
Polska, chory talizman z siekaczy bezdomnych psów
co jeszcze pachnie głodem i wyciem z bólu.
Polska, co to opiła się benzyną i wyświeca
gwiazdą samczego potu spod naszej śliny,
spod naszych przekleństw i nieprzyjaciół.
Upadamy przyjaciele, upadamy po raz wtóry,
upadamy na pocięte policzki i zmieszaną z gliną krew,
której gorzkie ziarno toczymy z siebie, do siebie nawzajem
i czekamy, czekamy, aż pęknie ta Polska, to miasto,
ten zduszony jak dzikie zwierzę, lęk.
Wiersz Łukasza Gamrota zdobywcy pierwszej nagrody i statuetki ufundowanej przez córkę Barbary Dziekańskiej Aleksandrę Stańczyk.
Ponieważ „nigdy nie było takiego lata”, jesienią (oficjalnie) jest tak:
W środę, 25 listopada, w chorzowskim Muzeum odbył się wieczór poetycki pt. „Wiersz nie pyta o pogodę”. Gospodarze wieczoru Barbara Janas-Dudek i Jacek Dudek do poetyckiego stolika zaprosili rudzką poetkę Mirosławę Pajewską oraz poetę i dyr. Instytutu Mikołowskiego Macieja Meleckiego. Zasadniczym punktem wieczoru był III Otwarty Turniej Jednego Wiersza im. Barbary Dziekańskiej. W turnieju swoje wiersze przeczytały 23 osoby. Jury w składzie: Maciej Melecki, Jacek Dudek i Anna Piontek postanowiło przyznać nagrody i wyróżnienia. Wieczór muzycznie wzbogacił recital Martyny Kwolek przy akompaniamencie Piotra Matusika. Muzyka tego duetu to kwintesencja wrażliwości muzycznej i poetyckiej.
Nieoficjalnie?
Poeci szukają. Znajdują dobre chwile. Dobre miejsca. Nie jest ich od groma. Więc jeśli po wszystkich krajowych i zagranicznych perturbacjach – znajdziecie ich w Chorzowie, to znaczy jedno, to znaczy – że chcą być razem; w domu. Na Śląsku. Dla Barbary Dziekańskiej, pamięcią i dobrym południem.
Ewa Olejarz [Miesięcznik Kulturalno Społeczny „Śląsk – październik 2015]
Arkadiusz Kremza
zawleczone gatunki
No i proszę.
Siewki już dobrały się w pary
i stawiają na dobre domy.
Dzielą sobie dni na porcje.
Sobą dzielą się nocami.
Zaczynają im wyrastać
boczne korzenie. Kotwiczą się
w wygodnych żyznych i świetnych glebach.
Murują ściany
by swój wschodzący wstyd zachować dla siebie.
Wszystko wydaje się być gotowe na założone zbiory.
Tymczasem odkrywamy tu inwazyjnych.
Coś przypluskwiło ich
do ciekawskich karaweli
do wojskowych wozów.
Zaczyna popiskiwać stal i gruchać ruda.
Jakieś żuczki przebrały się za naszych
i wychodzą z ziemianek.
Palikują pola.
Zaglądają śmielej do oczu i serc.
Z naszych kobiet wywlekają
wszystko zostawiając nam jedynie ich skóry.
Najłatwiej (tak to widzę) byłoby się nie przebrać
i podejść wroga od dupy strony.
To jednak może grozić
wyginięciem zadomowionych tu
przez wsze czasy roślinek.
Pożytecznych jak krzyżowe drewna.
Adam Marek
Cykl: Listy Do
Dzień dobry, Pani M.
To ciekawe, że wspomina Pani o kocie, bo
wczoraj go pogoniłem.
Pani zajęta była akurat obiadem.
Choć nie jestem pewien, które to było danie,
zjawił się on i zjadł atmosferę.
A ja najbardziej lubię sok z dojrzałych owoców,
czuję jak spływa z ust.
Mógłbym się zatrzymać w połowie drogi tylko
gdzie postawić rower?
Droga M.
Poruszyła Pani delikatny temat.
Problem leży nie w myślach a w podglądaczach.
Snują się nocami pewnie nie mogą,
spać.
Czytam kolejny wiersz.
Zaszczepił jabłoń w sadzie, potem umarł.
Nie wiem, czy niebo mierzyć według szerokości,
czy raczej długości.
Głębokość sugerowałaby piekło.
Wysokość, jego dotyczy sprawa.
Lecz gdzie znaleźć szum fal, dotyk, stopy
obmywa mi chmura.
Pani M.
Czekałem na Panią wieczorem.
Noc zdążyła się zrobić późna, pachnąca psem.
U sąsiada w oknach światła zapalają o czwartej.
Brak rozmowy razi mnie słońcem poranka
wyciągniętego spod kołdry razem ze śpiochami.
Poduszka już nie pachnie lawendą.
Niepokoi mnie Pani milczenie,
zwłaszcza gdy spaceruję.
Impresjonista rozlał wiadro czerwonej farby.
Nie, nie na podłogę.
Słońce zanurzyło się we krwi śpiących
ktoś okrada ze snów
a Pani milczy jakby nigdy nic i nikomu.
Roma Jegor
Nie ma spokojnych miejsc
Nie ma spokojnych miejsc .
Spokój zawsze emigruje do studzienek kanalizacyjnych
i przydomowych wierzbowych badyli.
Ciągną się kazamaty podwórkowych ławek
i lochy klatek schodowych
kuchenne okopy pokojowe barykady.
Nie ma spokojnych miejsc konfesjonałów
grzechów które odpuścimy sobie i bliźniemu.
My nie jesteśmy od odpuszczania
tylko od spuszczania psów .
Wciąż tylko wrzenie. Breughel Młodszy
czuwa nad naszą drogą do piekła.
Na tamtym obrazie tłumy więc
nie wiem kto łotr a kto tylko pije wodę
ale mój strach maluje plamy na słońcu
choć konie się śmieją.
Po co mi inne piekło skoro nasze wciąż płonie
jak zachód słońca w mieście Milanówek
Nie ma szkoły w której uczą jak zakasać skrzydła
i spokój rozniecać jedną zapałką która nie zaboli.
Patrzeć w ogień i widzieć chleb.
Włodzimierz Szymczewski
zimna woda rozpuszcza krew
jeszcze wczoraj miałam na imię Julka, jedenaście
lat, piegi, warkocze z kokardami i zawsze gotową
odpowiedź na chłopięce zaczepki przy trzepaku
dzisiaj opowiem ci moją podróż do tego miejsca
bydlęcy wagon, golenie głowy. nowe imię wytatuowane
na przedramieniu. adres do korespondenci – blok 24
każdego wieczora przychodzi on. po wszystkim
zawsze mówi to samo – bis morgen. znasz to uczucie
kiedy wbija się i drąży włócznia Longinusa; zimno
gorąco. na przemian – pali, rozrywa; tam, w środku
chcę grać w klasy. bawić się na naszym podwórku
na Dobrej, nabijać sobie guzy. Franek, syn organisty
niech ciągnie mnie za warkocze, małemu Stasiowi
pozwolę przezywać się Jula brzydula – tak nie chcę
być kobietą. nie chcę prać w zimnej wodzie.