Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
Rafał Gwin (ur. 1984) – poeta, konferansjer, reanimator kultury i sekretarka „Arterii”. Wydał 3,5 książki poetyckiej, ostatnio Wiersze dla kolegów (Skierniewice, 2017). Tłumaczony na języki, ostatnio rumuński. Mieszka w Łodzi, gdzie pracuje w Domu Literatury. Prowadzi blog: gawin.liberte.pl.
WIERSZ O UKRYWANIU SIĘ W SIECI
Wojciechowi Brzosce
Czytałem wiersz o więzieniu, gdzie słowo „siedzę”
było zaskakującą puentą PRL-u, w którym wszystko
oprócz podmiotu lirycznego stało. A teraz przez głowę
przechodzi mi inne siedzenie (siedzenia – rzekłby
empatyczny erotoman), ten rodzaj więzienia
dla seryjnych tożsamości (rym jak wyżej znaczący):
na nic się nie nastawiam, ale i niczego nie wykluczam,
dlatego tkwię w tymroztrojeniu jaźni, jak Bóg, tyle że
nie jednocześnie,bo daję poznać (o, Poznaniu przez
Pe!), że któraś osoba okazuje się najważniejsza. I nigdy
nie jest to duch. Wymagamy mniejszych słów. Jeszcze
jeden buch, i może znowu mnie w czymś zamkną.
ZBIGNIEW HERBERT SPOTYKA JEZUSA W KAMIENIOŁOMIE
Problemie, pozwól żyć!
Andrzej Strąk
Wiedzieć, w kogo można wejść
niepokonanym. Taka mała przerzutnia
odpowiedzialności. Mieć swój ogródek,
a w nim bujne tajemnice. Opowiadać
o nich w drugiej osobie, bo nie patrzysz
wyżej. Droga skręca pod kątem prostym,
aż zamienia się w kwadrat i trwa wbrew
interpretacjom zwolenników szablonów.
Ile wielkich słów w jednych majtkach.
A jaki będzie efekt końcowy? Wyjść
przed gongiem. Dbać o pięści, rozkur-
czające się jak serce. Czytać Amerykanów
i kraść im sen. W liczbie pojedynczej,
bo tylko dla siebie. I tak w obliczu śmierci
czy innego orgazmu równoczesność
jest umowna i niewypowiadalna. To
jakby pokutować za grzechy, które zawiodły
cię przed oblicze przenajświętszego rozumu,
więc okazały ci łaskę, choć zawsze byłeś
tym drugim, nawet w lustrze. Więc wyjść
z tej samej rzeki, co musiała się zatrzymać,
byś znalazł pierwszą lepszą osobę i dla niej
ożywił ten kamień,
który od urodzenia
leci w twoją stronę.
ALL YOU NEED IS LOVE. ZAMIAST POEZJOMATU. NIC Z EGO
Uwaga! Tekst zawiera lokowanie produktów,
niekoniecznie dla mas.
Uwaga! W razie potrzeby
zmienić zdanie.
Zwiedzałem świat,
który się nie udał.
W berlińskim zoo spotkałem goryla
starszego od Jerzego Jarniewicza. Ciągle
w kontrze: rzeczywistość nie istnieje; pali,
ale się nie zaciąga. Jak ją testować
indywidualnie? W londyńskim klubie poczułem
na własnej skórze, jak nisko upadła
poezja dzisiaj. Ciągle
w przekładzie: byle nie znaleźć języka
pierwotnego, który odpowiadałby
za rozmagnesowanie biegunów. Jak się odkleić
od szyjki, by mówić wprost? Piję do ciebie,
szefie o twarzy głodnego bobasa:
skończyły się dotacje, diety nie odbiły
od progu biedy. Do zakochania niejeden krok
w znaczeniu wielu. Byle angażować się
gdzie indziej. Niebo
do wynajęcia! Dystrybuować prestiż
wśród nocnej ciszy deliberujących lewaków.
Zrównać podaż z popytem na własny
lans. Taki trans, a gdzieś obok gender
i bimber. Tajne przejście dla dresów,
znających kody na nieśmiertelność. I ali-
menty. Niczym
warzywa w zupie, które dogorywają,
gdy mięso psuje się w przyrodzie.
Gdy to ona udaje równość,
by wybuchł koniec świata.
Dla facetów skrzyżowanych z sukienkami
magia! I miecz,
Szcześniak śpiewający o szczuciu
gdzieś za oceanem
nienawiści do ciemnej strony księżyca.
Ha! Liczba reklamacji jest ograniczona,
zwłaszcza od ziemniaków w mundurkach.
Zwiedzałem świat,
który się nie udał.
A trzeba było na skróty, od razu
na cztery litery:
BDSM, JHWH:
bardzo długo się masturbuję,
jeśli hak wieszczy herezję:
małą jasną celę
z dużym Murzynem;
i to właśnie jest piekło.