Nawigacja mobilna menu

Paweł Kobylewski

rocznik ’84. Mieszka w Bytomiu. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Wydał tomik poetycki „Podróż w nieznane” (Bytomskie Centrum Kultury, 2016).

 

 

 

 

piosenka o fiszbinowej canoe

 


przyjdź mała Lu do mnie na strych będzie fajnie pośród tego kurzu mam łódź przyjdź
nie zapomnij wziąć harf  wczoraj był u mnie pan policjant  ze złotą gwiazdą pytał o tę
fiszbinową  canoe milczałem ciche dni już ustały do miasta przyjechał john z całym tym
majdanem wiesz pytałem jak ty to robisz john ale on już spał z jakąś małą jak ty

przyjdź mała Lu do mnie na strych będzie fajnie pośród tego kurzu mam łódź przyjdź
nie zapomnij wziąć harf popłyniemy fiszbinową canoe popłyniemy do Billa w Kentucky
co ma ul i królową wielką jak niejeden stan popłyniemy do Betty po żywicę i smołę
i do Paula na mecz

przyjdź mała Lu do mnie na strych będzie fajnie pośród tego kurzu mam łódź przyjdź
nie przynoś tu tych szczyn tych souterrain puszczę jazz będziemy falować jak bawełna
i pokażę ci jak poluje się na pszczoły tymczasem wiatr wieje w stronę Tennesy więc
odsłoniłem już oceany szybko nim przyjdą komornik i pan policjant ze złotą gwiazdą

 

 

druga piosenka o psie


zabiłem dla ciebie psa tego psa
który spadł tamtej nocy nad sad
myślałaś że to chłopiec albo ptak
jego warkocz spływał po ziemi

zabiłem dla ciebie psa tego psa
który śpiewał jak cedrowy las
myślałaś że to chłopiec albo ptak
w jego oczach tańczyły  syreny

zabiłem dla ciebie psa tego psa
mocnego jak stal straż ciągle
myślałaś że to chłopiec albo ptak
w jego pysku tonęły okręty

więc zabiłem dla ciebie psa tego psa
wściekłego jak sztorm szkwał szłaś
po  wodzie i grałaś na cytrze wciąż
myślałaś że to chłopiec albo ptak

 

 

na tropie mistrza

 
mieszkaliśmy wówczas na bazarze i wiedzieliśmy dobrze co znaczy made in China
było tego na tony różnokolorowe wachlarze zegarki parasolki
to był nasz złoty wiek

gdy  pojawił się w deszczu okryty brezentową płachtą wydawało się nam że śnimy
wyruszyliśmy za nim w popękanych łodziach wiosłując pałeczkami
powiedziałaś wtedy zrób chociaż zdjęcie tęczy

oczy wszystkich zwrócone były w stronę kamer to tam ponoć widziano go po raz ostatni
jak chodził po niebie gołymi stopami krople potu zaprowadziły nas gdzie indziej
nad opuszczone stadiony

szliśmy wzdłuż wyblakłych linii po wysokiej do kolan murawie ostrożnie mówiłaś chcę
mieć jego koszulkę kiedy weszliśmy do szatni nie było już nikogo
tylko jakiś bezpański pies włóczył się bez celu

 

 

Gość główny XII edycji Portu Poetyckiego, 21-06-2014