Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
PAWEŁ DĄBROWSKI – ur. w 1966 roku we Wrocławiu. Uciekł ze studiów politechnicznych, gdzie świat był zbyt wymierny i został polonistą. Wykonywał różne zajęcia, w różnych zawodach. Zastanawia się jak wpłynęło to na doświadczenie życia. W czasach akademickich działał w teatrze studenckim, później był dziennikarzem i fotoreporterem, nauczycielem i kuratorem sądowym, handlowcem i specjalistą w branży reklamy, marketingowcem, redaktorem i recenzentem. Dla utrzymania równowagi umysłowej ćwiczył techniki relaksacyjne. Nauczył się sztuki masażu, dzięki której pomagał innym w dystansowaniu się do pędu życia i stresu dnia powszedniego. Nałogowo bada układ relacji jednostki do kontekstów kulturowych. Pasjonuje go to w jaki sposób werbalny zapis zarówno dokumentacyjny, jak i artystyczny, scala świadomość, utrwala tożsamość, porządkuje emocje, uzmysławia wpływ tradycji, buduje nowe jakości, uniemożliwia standaryzację jednostki do automatu ekonomiczno-konsumpcyjnego. W ramach pisanego bloga bywa dziennikarzem, myślicielem, poetą.
Blog autorski: www.paweldabrowski-art66.blogspot.com
Kropla
kropla płynęła po szkle
wrony płakały
jednostajny głuchy szum
ludzkie łachmany
grudki brudnej ziemi
turlały się bezładnie
dom – sklep – pogrzeb
ojciec – szkoła – chleb
ślub – lekarz – pralka
dziecko – praca – …
… siedział skamieniały
pod oknem
za szybą kwitła róża
róża bez kolców
W półmroku
w półmroku chłodnego poranka
oczy mocno otwierając wyplątałem się z embrionu pościeli
hipnotycznego ubezwłasnowolnienia
wielokrotnie pomyślałem, że ciąg wydarzeń
jest niesamoistny i wymaga ukierunkowania, mojej ręki
to postanowienie miałem utrwalić jak sugerowali
drżącą dłonią nalewałem wrzątek do kubka
ciemnobrązowy miał uniósł się i opadł
chciałem położyć się na podłodze – ot tak!
uczyli, że z rękami mocno rozłożonymi, wyciągniętymi do niebios
ustami rozciągniętymi w jakby-uśmiechu
nie można być chmurnym
idioci…
Arkadia
to jest kraina,
w której rośliny nigdy nie więdną
zawsze świeci słońce
zagubiona pośród falistego oceanu
intensywna zieleń życia
kontrastuje ze złocistym piaskiem plaż
zawsze pełne owoców drzewa
pod nimi odpoczywający ludzie
owoce spadają im wprost do ust
ludzie mają duże okrągłe oczy
wpatrzone nieruchomo w błękitną przestrzeń
ciała ich są napięte
spocone
paznokcie orzą
pobliską ziemię
wszyscy czekają na
Sen