Nawigacja mobilna menu

Mirosław Orzechowski – urodzony w 1956 roku w Krakowie. Kształcony w Uniwersytecie Jagiellońskim na filozofa. Zamieszkały w Brzeziu, Chorzowie, Cieszynie, Krakowie, Łężkowicach, Łysokaniach, Mysłowicach, Szarowie, od września 2021 w Siemianowicach. Pracujący w Pocztach Ruchomych, Hucie im. Lenina, Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, Zakładzie Sprzątania Wnętrz, Uniwersytecie Śląskim, Szkole Życia, szkołach podstawowych, gimnazjach, trzech centrach kultury (ostatnio ChCK). Założyciel Lekkiego Teatru Przenośnego – scenarzysta, reżyser, scenograf, w ostateczności aktor. Malarz, rysownik – kilkadziesiąt wystaw indywidualnych i zbiorowych, m.in. w Muzeum w Bochni, Bad Salzdetfurth, Bardejowie, Jarosławiu, Kežmarku, BWA w Miechowie, zamek w Niepołomicach, pałac Żeleńskich w Grodkowicach, Centrum Kultury i Sztuki w Koninie, Teatr Polski w Bielsku Białej. Tworzy poezję, dramaty, formy prozatorskie, eseje (teoria kultury, komunikacji, budowa ludzkiego systemu przekonań i jego społeczne funkcjonowanie). Z zamiłowania odludek.

Jak ci wszyscy, co żyją w nieobecnych niebie

Małgorzata się wyniosła
i ślad po niej przepadł,
Inny adres i ludzie,
inny wiek, głos, gesty.
Ze swym życiem się plącze
w tych odmianach nieba,
Które jest przeznaczone
owym, co odeszli.

Ale jedno zyskała
przez tamto odejście,
Że nie będzie już nigdy
na życie narzekać,
Zawsze będzie już lekka,
ulotna jak szczęście,
Zawsze będzie spoglądać
z nieobecnych nieba.

Nadal z lustra mi patrzy
młoda i swobodna,
Lekka ją melancholia
zawsze trawić będzie.
Będzie święta i piękna
i pożądań godna,
Jak ci wszyscy, co żyją
w nieobecnych niebie.

Dobrze byłoby

Po późnym popołudniu przyspieszając kroku
Zmierzch dochodzi cię nagle a z nim święty spokój.
Myślisz, że dobrze byłoby po nocy zapomnienia
Rano się do nowego obudzić istnienia.
Leżysz. Z ciemności wysyłasz jaskółkę na zwiady,
A ona z błotem wraca, więc gdzieś tam jest ziemia.
Więc już pewniejszy siebie wron całe gromady
Wysyłasz, by doniosły o wysokich drzewach.
A potem się skowronki unoszą i wiemy,
Że gdzieś tam jest powietrze nad powierzchnią ziemi.
Sroka wraca z guzikiem pozłacanym w dziobie,
A zatem poza wszystkim gdzieś tam jest też człowiek.
Nawet cię ta wiadomość szczególnie nie wzburzy.
Wiesz tylko, nic nowego, wszystko się powtórzy.

7. O tym, że kobietę należy zostawić w piekle

Orfeusz siedzi na kamieniu, ale…
W dole, około rzeki siedzi na kamieniu.
Białe mu włosy świecą, dzięki czemu widzi,
Że w instrumencie nie ma ani jednej struny.
Po tej aferze z piekłem tym bardziej ich nie ma,
Ale i przedtem, że brzdąka, zdawało się chyba.
Wciąż tyle nierealnych rzeczy dostrzegamy,
Gdy inny tak realnie się od nas oddala.
Wężową rękawiczką łatwo można zabić,
A jelito się w świetle tak łatwo rozstraja.
Brakowało mi ciebie – tak powiada – ale
Dziś mi cię nie brakuje, bowiem zrozumiałem,
Że byłaś tylko struną w bezstrunnym brząkadle,
A na strunie, by brzmiała, powiesić się musisz.
Kiedy lata mijają, groby są mniej ważne
I do piekła raz drugi bym się już nie wybrał.