Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
Marcin Orliński (ur. 1980) – poeta, prozaik, krytyk literacki. Laureat Nagrody im. Adama Włodka za rok 2015. Wydał tomy wierszy Mumu humu (Kraków 2006), Parada drezyn (Łódź 2010), Drzazgi i śmiech (Poznań 2010), Tętno (Łódź 2014), zbiór krótkich utworów prozatorskich Zabiegi (Poznań 2014) oraz książkę krytycznoliteracką Płynne przejścia (Mikołów 2011). Publikował m. in. w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Newsweeku”, „Tygodniku Powszechnym” i „Twórczości”. Redagował rubrykę poetycką w „Przekroju” i serię wydawniczą Biblioteka Debiutów przy „Zeszytach Poetyckich”. Jego wiersze były tłumaczone na języki angielski, niemiecki, francuski, szwedzki, rosyjski i ukraiński. Mieszka i pracuje w Warszawie. Oficjalna strona: www.marcinorlinski.pl.
Typowa noc bez antydepresantów
Ciemno, a jakby jasno.
Późno, a jakby wcześnie.
Leżę, a jakby stoję.
Na jawie, a jakby we śnie.
Pakowanie prezentów
I jeszcze ten chaos
związany z pakowaniem prezentów,
te bardziej i mniej udane próby
zapanowania nad materią,
kombinowanie, która torebka
będzie pasowała do książki,
a która do płyty, szacowanie,
czy opakowania, w których dostało się
prezenty w zeszłym roku, nadają się
do ponownego wykorzystania.
I jeszcze ta cała niezawisłość rzeczy,
włosy przylepiające się do taśmy klejącej,
nożyczki, które niespodziewanie
wybierają inną drogę niż wzrok,
długopisy, które gubią się
pośród skrawków i wstążeczek,
wstążeczki, oczywiście zawsze
w nieodpowiednim kolorze,
a jeśli wstążeczki, to również zagięcia,
pierdolone zagięcia na wstążeczkach,
tak, to wszystko,
narastająca bezsilność
i rozpacz.
Lista błędów
Cóż z tego, że robiliśmy matury, dyplomy,
kursy. Cóż z tego, że zgłębialiśmy tajniki
biologii, poznawaliśmy daty bitew, style
malarskie, eksperymenty z podwójną szczeliną.
Żyliśmy obok swych ciał, ciała spały, krew
płynęła bezgłośnie. Lista błędów się wydłuża,
erraty się dezaktualizują. Błąd serca sumuje
się z błędem rozumu i oto popełniamy
nowy błąd, błąd zaniechania. I jeśli istnieje
zasada, która nas określa, to chyba tylko
ciągłe powtarzanie głupot w stylu: to a to już
się nigdy nie powtórzy, tamto a tamto będzie
trwało zawsze. Dlatego chodź ze mną,
jest piątek albo wtorek, nieważne. Chodź się
się napić, chodź się zeszmacić. Zabłądźmy,
skręćmy. Wyjdźmy, nie płacąc. No, chodź.