Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
Karol Maliszewski, dr hab., adiunkt w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego; poeta i prozaik, krytyk literacki. Opublikował kilkanaście tomów wierszy, liczne utwory prozatorskie i szereg zbiorów tekstów krytycznoliterackich, m.in. „Nasi klasycyści, nasi barbarzyńcy”, „Rozproszone głosy. Notatki krytyka”, „Pociąg do literatury. Szkice z Dolnego Śląska”, „Wolność czytania”, „Poezja i okolice. Między krytyką literacką a historią literatury”. Jest autorem książki dla dzieci („Przypadki Pantareja”) i współautorem podręcznika „Jak zostać pisarzem”. Mieszka w Nowej Rudzie.
Łącznica
Łączę stosowne
z niestosownym, ale koniecznie muszę
się tak wyrażać
w granicach wyrazów
znanych z innej strony
i gdy tak krzyczę do słuchawki
że łączę że się łączy
że tu się chce łączyć
nigdzie indziej to wiem że coś
zgubiłem
i nie ma wyjścia
są tylko wyrazy wcześniej połączone
przez kiedyś żyjących
ożywionych możliwością łączenia
i coś z tego do nas dociera
choć inskrypcja na plecach
przydrożnego krzyża zatarta
a ten który tam ukląkł
przecierając zroszony piaskowiec
odpowiada zażenowany:
łączę wyrazy
Jeżeli pusty „szparagi”,
to otwórz folder „rozpacz”,
odnalazł się po latach w czeluściach, błyszczy
po deszczu i wschodzi gwiazda na portalu,
na którym opowiadamy sny,
dziwiąc się językowi, że sprostał.
A nasz burmistrz rapuje w lokalnym
radiu: „Nazywam się smutek,
taki jest pandemii skutek”.
Nazywam się syn rozpaczy,
zachorowalność wzrosła wśród kopaczy,
chcą nas odciąć od kraju
jak zgniłą nogę w maju.
Nazywam się skutek,
szukam wdzięcznej przyczyny,
choć podobają mi się inne dziewczyny,
to tylko ta się liczy,
która wyrosła w dziczy, burmistrzu
światła ci się w mieście nie zapalają,
zrób z tym porządek, prawo samo
się znajdzie
jeszcze tej nocy.
Szop-poetry. Z Randalla W. Jacksona
Ciepły zderzy się z zimnym
i wtedy dopiero dojdzie do nas słowo
front, w huku piorunów
nad szopą; przepracowany olej,
wysłużone deski i pośród nich
ja, między pajęczyną
a rozjechaną drabiną, wśród schnących
ścierek, rozsypanych gwoździ,
z których wiele da się wyprostować;
a jeśli się wysłużyło, to znaczy,
że się zasłużyło? Bo się coś
wypracowało? A chuj.
Randall W. Jackson – w swoim rodzinnym Ohio uważany za najgorszego grafomana. Mnie zainteresował. To, co przedstawiam Czytelnikowi, jest bardziej rojeniem na temat jego wierszy, niż ich tłumaczeniem.