Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
Jakub Strumień, ur. 1974 r.
Publikuje od kwietnia 2018 r.
Do poczytania w pismach redagowanych na Górnym i Dolnym Śląsku oraz na emigracji.
Niebawem ukaże się jego tekst na kanwie jednej z płyt Boba Dylana.
Wielki Piontek
W odnowionym przejściu. Kapelusznicy smucą „Whisky”.
A liczą na piwo, zdrajcy, bigamiści. Jednoosobowy chórek żeński
odpływa na stojąco. A bujaj się, lesbo, tylko nam tu nie rzygnij.
(Usuniesz ten tekst z kartonu, skasujesz to chybotliwe dziewczę,
a straci na tym obrazek, na wyrazie, na znaczeniu.
Chłopak z gitarą. Będzie bronić się sam.)
Na przykład pisać, na przykład o miłości,
a czekać na oklaski. Ze strony NOSTRADAMUSA
ściągać, ile wlezie, a mieć co wrzucić
następnego dnia do puszki za serduszko. Poić nadzieję
własnym moczem, a nie zobaczyć meczu. Nie mieć
poczucia czasu, zagrzebać się, zapomnieć, a zejść.
Barbara
Pani Basia z kiosku.
Miała twoje papierosy i to w starej cenie.
Odkładała prasę (mąż na futro dla niej
ofiara szafy grającej kapitan baru) żebyś mógł przerzucać
świat który porzucałeś
na rzecz kolorowych stacji paliw muzyczki w toaletach
gundel palacsinta langoszy czekolad towarzystwa
od siedmiu boleści planu Barbarossa w klimacie zgniłych jaj.
Pisała zawsze prawdę pisząc „zaraz wracam”. Odłożyłbym gazetę
wstał założył okulary do dali i
poszedł prosić jej matkę i siostrę
o przyjęcie wyrazów współczucia (całkiem sporo ich
w gazetach nie żyją tylko z reklam). Poznałeś je tak dawno
jak ja jej córkę
prowadziłem za rękę
i odprowadzałem choćby nie wiem
jak było ciemno jasno przed
jej moimi oczami dookoła nas
połączonych w bólu.
Twarzą w twarz
My też składaliśmy upiorne wizyty, a schody,
Znając nas, znów znajdywały nas na zakręcie,
Gdy pukaliśmy do pustych pokoi, gdy szukaliśmy ukrytego piękna
E. Pound: „Pieśń VII”
(tłum. A. Szuba)
Może przyjdą do ciebie
sosny pochylone nad Bałtykiem
jakby wyglądały
dajmy na to ryb w ekonomicznej kopii
ryb na srebrnej paterze jakiegoś spokojnego pędzla
ożywiających nieco ten płynny ołów
niczym piasek srebra rodowe z komody
na uroczystości pod wspólnym stołem
rozbiegana rybitwa świeżo po desancie
dziewczyna na wydmie która się boi
że ktoś niepożądany w najśmielszym śnie
rozdmucha jej romantyczną duszę i przyjdzie
rozczarowanie
koniczynki w mokrym piasku pięciolistne
kawałek historii polskiego
jazzu polskiego kina plakatu
topniejąca boja słońca
flegma piany z której nie da się wyciągnąć nic
co dałoby się nosić w portfelu w towarzystwie
zdjęć zwłaszcza tych a nie innych
i pozostałe puzzle landschaftu
pomieszane potracone
do kupienia w każdej dobrej księgarni
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
Ze wszystkich stron
otoczone miłością. To najbardziej
otwarty dom w okolicy. Palący przed domem
czeka
aż wszyscy wyjdą