Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
EWA OLEJARZ (1974)
Autorka „Milczenia placu zabaw” (Biblioteka Toposu, 2015) oraz „Pfu” (Fundacja Duży Format, 2015). Publikuje m.in. w Akancie, Arteriach, Cegle, Migotaniach, Nowe Marzy, Okolicy Poetów, Opolskich Konfrontacjach Historycznych, Śląsku, Toposie, Wakacie, Zeszytach Gliwickich. Mieszka w Zabrzu.
———–
od tego czasu mieli dwie nogi
—
od tego czasu nikt
nic nie mógł uczynić.
wiem to tylko z drugiej ręki,
czyli wciąż nic nie wiem.
jestem kulawa.
jestem kokonem.
ja eMe.
ja córka koKty i ywRe.
ja płodna.
—
koKta śnił
—
był ranny,
czyli walczył.
wszystko wchłonęło
jego kolor. wiał matSar,
przenikliwy wiatr znad
gór koR.
zzimniał.
zaczął się trząść.
najpierw on,
potem trawy,
potem pasma koR.
poczuł wznoszenie,
wypychanie i piętrzenie.
ogarnęła go bezsilność,
wroga i ostateczna.
leżał i nie mógł się ruszyć.
źdźbła zaczęły mamić,
żeby wbić się w zranione ciało,
w każdą z ran.
pluł krwią i trawą.
na zmianę.
—
sny ywRe były zawsze kolorowe
—
notorycznie śniła się jej stuPa,
czyli nieświątynia.
widywała kaskady,
wstążki, dzwonki,
ale tylko tu i tylko tak.
po przebudzeniu potrafiła,
jak architekt, opisać każdy element.
była kimś ważnym w nomie,
wiec jej słuchano.
najpierw opowiadała maUm.
siadała na kolana maT, która milkła,
wiążąc wtedy jej warkocze.
zaciskała mocno,
żeby nie falowały,
żeby nie przyciągały nadaremnie.
– maT, stuPa jest duża i jasna jak twoja skóra.
marszczy się. nie wiem, czy to dobrze i nie wiem,
czy to źle. jest blada. tak dalej być nie może,
dlatego pewnego dnia zacznie się zmieniać, ubierać.
najpierw w dźwięk z dołu do góry. to zabarwi ją pozornie,
więc zacznie falować, przylgnie, zadzwoni, a potem zniknie!
– opowiadała ywRe.
– co znaczą te sny? pytała maUm. – kim jesteś?
nie ma w naszym nomie żadnej stuPy, dziecko.
wszystko, co rozumiem to efeX i moTu – stwierdziła.
bo to są sprawy logiczne – dodała.
wytłumaczę to tak!
chodzą ci po czerepie zlepy.
uwiedziesz
estetykami, szeregami,
cytatami i wyimkami.
nie ujarzmię cię, bo ty to ja:
oI, oI, oI, przetrwanie i ciąg.
Lepiej kłusować niż rozczarować tatę
zakopałeś mnie.
czułem ciśnienie
Polski Ludowej,
czułem referendum
i niewybory,
wszystkie węgorze
wślizgnęły się we mnie.
nie wiem czy mogę zapytać,
gdzie jesteś?
niekoniecznie brak mi matki.
ona tkwi w meblach i w kolejce.
widzę ją
ale ty mi się rozmywasz.
milczałem.
tyle razy proponowałem bratu i siostrze
ciszę, aż stało się jasne, że
nie przypominam rodzeństwa.
jestem – sangwinistyczny.
wiem, unikałbyś mnie notorycznie.
ewentualnie powiedziałbyś
– nie pyskuj jak matka!
ale zobacz tato,
wszystkie pupy
leżą w moim pontonie.
– niestety synu.
(odpowiedziałbyś)
to bez sensu.
Marcin to cykor, a Ewa
ma w dupie kanikuły.
czemu robisz mi hardkor?
ile węgorzy mam jeszcze złowić,
żebyś mnie docenił?
• • •
prawdę
z bezsilności
kłamstwo
z siły
mówię
Impreza u Osmanów
nawet nie wiem jak zaczyna się
długi wiersz. to forma perfekcji.
znamienne dłużyzny. ubierany rytm.
kiedyś, nie tak dawno temu, poznałam
chłopaka. w życiu nie widziałam jego
włosów. opowiadał o nich.
na zdjęciach widnieją.
byłem dobrym dzieckiem.
potrafiłem się sobą zająć.
potem rodzice się rozwiedli?
poznałam go późno.
miał prawie pięćdziesiąt lat.
z trudem kojarzę go bez brody.
wyciszał się. znikał. pił.
ale można go było znaleźć
na parterze.
rozumiem.
gdy mama szukała ojca,
zostawałam sama.