Port Poetycki Chorzów
Port Poetycki dla miłośników sztuki odbywający się w Chorzowie
Ewa Jarocka – urodzona w 1980 we Wrocławiu. Pisarka. Autorka trzech tomów poetyckich i dwóch książek prozatorskich. W 2017 za tom „nie ma dobrych ludzi” (Wrocław, 2016) nominowana do wrocławskiej nagrody kulturalnej Gazety Wyborczej wARTo i nagrodzona na XIII Festiwalu Złoty Środek Poezji w Kutnie. W 2018 za tom „Dno cekina” (Wrocław, 2017) nominowana do wrocławskiej nagrody kulturalnej GW wARTo . W 2021 za tom „cienie piszczących psów” (Łódź, 2020) nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia. W 2021 roku w Wydawnictwie papierwdole-Katalog Press ukaże się jej trzecia książka prozatorska. Maluje.
oko
helikopter wpadł mi do oka. wiem,
przesadziłam, to nie był helikopter,
ale samolot pasażerski. rozbił się
o źrenicę, a ja jego resztki rozgniotłam palcem.
teraz nawilżam oko solą fizjologiczną,
gdybym mogła, wyjęłabym je i podmuchała.
zabiłam pilota i stewardessy oraz pasażerów
w różnym wieku. gdybym mogła, sama bym się zabiła,
ale kto opiekowałby się moim okiem?
choć mam czterdzieści jeden lat, jeszcze
nie umiem o tym opowiedzieć
gdybym to zrobiła, okazałoby się,
że nie mam pięciu lat, jestem kobietą.
czy kobiety opowiadają straszne rzeczy?
czy straszą rówieśników rzeczami
z życia dojrzałych ludzi?
rok temu chyba się upiłam,
aż świat mi się przyśnił.
świat i wakacje, i że nie było snów,
tylko skakanie do wody i pływanie w rzece
w poszukiwaniu okularów,
przez które całe życie widziałam wszystko
i gdybym ich nie zgubiła, przewidziałabym,
że się pojawisz – trochę jak ze snu.
wtedy pomyślałam, że zwariowałam,
ale to pojawiłeś się ty, nie szaleństwo.
robiłeś grilla na brzegu rzeki i patrzyłeś
w moją stronę, jaka jestem ślepa.
wszystko przez okulary,
które utopiłam, których nie znalazłam
do teraz, choć nie mam już pięciu lat.
naprawdę się starałam,
a z okularami utopiłam siebie.
widzę więc nie tylko ciebie
rozpalającego grilla, ale widzę
ciebie, jakbyś mi się śnił.
nieprawda pozwala zachować zdrowie
psychiczne, więc karmię się snem,
nie karkówką i odkrywam,
o czym mówiła mama, gdy się rozwodziła:
kiedyś kochałam twojego ojca,
ale nigdy nie oślepłam,
nie zasnęłam nawet na chwilę.
śpię już rok i powtarzam wszystkim,
jak bardzo pomogłeś mi stać się człowiekiem
z tej czterdziestoletniej dziewczynki,
która nawet nie marzyła, że tak skomplikuje
sobie życie. będzie widziała,
dostanie skrzydeł, dotknie żaru
i nie spali się, a potem nie wydusi z siebie
tej miłości, jakby taką miłość można było
wydusić, skoro jest
miłością, nie snem,
a jednak snem.
trzewia
poczułam ciepło w brzuchu, mój środek
brzucha przemówił do mnie językiem zmysłów,
prawie mnie dotknął. teraz będę tęskniła za tym
uczuciem i sparzę sobie żołądek wrzątkiem. będę
go parzyła, aż znowu zacznie opowiadać mi,
jak dobrze mnie zna i jaka jestem dobra.
we wszystkim. powie mi więc rzeczy,
których nigdy nikt mi nie mówił, nawet rodzice.
no to będą tak nieoczywiste sprawy,
że zaniemówię i zwalę wszystko na brzuch,
że nie mówi, bo brzuchy nie odzywają się.
oddam bęben sąsiadowi, żeby miał gdzie gromadzić piwo.
i teraz on będzie go słuchał, pójdzie na odwyk,
a ja bez brzucha będę czuła ciepło w miejscu po brzuchu
albo nie będę czuła ciepła w miejscu po brzuchu.