Nawigacja mobilna menu

Ur. 1957 – Studia filozoficzne na Uniwersytecie Wrocławskim (1980). Doktorat z nauk humanistycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza (1987). Wydał 2 książki poetyckie „Droga z Daulis do Delf” (2009) i „Monadologia stosowana” (2011). W przygotowaniu zbiór sonetów pod roboczym tytułem „Pięćdziesiąt cztery sonety”. Razem z Przemkiem Cerecież-Tarabickim, malarzem ze Szczecina, wydali nad albumem obrazów, szkiców i wierszy poświęconym „Elegiom duinejskim” R.M. Rilkego.

 

*** (aby zapomnieć…)

 

aby zapomnieć

nie trzeba cierpliwości

są procedury które sprzyjają

amnezji wstecznej

 

uraz zdarzenie bądź upadek

niewiara w dokonane

a przede wszystkim praca.

W klimacie chłodnym

przeciw zapachom spalonych

fotografii i nadpsutego mięsa

 

ważne jest przygotowanie

ścian do koloru najczystszej bieli

ćwiczenie ruchów które z wnętrza

wyjmują cząstki czułej wilgoci

zważenie żółci serca sentymentu

i zastąpienie wonnym olejem

śladów które pod skórą

znaczyły dłonie kochanki

ciężar jej włosów

 

dopiero wtedy opuszczą ciało

zdrady i sprzeniewierzenia

oddech szybki od zachwytu

sny w których się lata

 

nie ma potrzeby wzywać

mężnych płomieni

aby spopielić resztę.

Truchło pali się samo

 

*** (by odejść…)

 

by odejść nie wystarczy zmarnieć

trzeba wcześniej posłuchać

jak się układa język

bez rytmu i nadziei

w odejście

 

zadbać o wszystko

uprzedzić rozkład

i już za życia wydzielić

z siebie proste

entelechie

 

nie starczy przywdziać

formę nijaką

w przewrotnym szyku

przejść pod drzwiami na stronę

gdzie mowa traci głos

a pismo światło

 

bo są rachunki uprzednie

dobrze z nimi uzgodnić salda:

 

zbliżyć do zera szanse

umorzyć zaufanie

 

przenieść sumienie

do masy spadkowej

 

Contrapunctus 5

Ślady, wszędzie ślady, tysiąckrotne znaki,
jedne obok drugich, cięższe od piramid,
trwalsze niż rdzeń słowa. Trzeba scalać tropy
głęboko pod śniegiem i przeciera
drogi

do wciąż nowych celów w powiększeniach mapy,
w kontrapunktach zbliżeń, w pogłębieniach woni.
Aby stracić mowę, która nic nie znaczy
i wlec ją za sobą w mokrych korytarzach,

z nosem tuż przy ziemi, z dłonią w mszarach brzucha,
śledząc każdej nocy ewolucję skóry
i pływy zapachów, ruchy górotworów,

podniesienia bioder i smak ciepłych źródeł,
zwłoki wojowników, którzy wydeptali
w otchłani słowników te ścieżki na ciele.